
KOCHAMY WAS BARDZO, CANAVAN FOREVER ;'(((

- Szkoła jest idealnym miejscem dla Ciebie. - Wzruszył ramionami, uśmiechając się pod nosem.

Offline
Josephine Doe
- Coo? - przedłużyłam samogłoskę tracąc uśmiech - Nie! Nie! Puść! Nie! Wróćmy! Będę grzeczna! Ja tam nie chcę! Zostawiłam torebkę w odzieżowym! Nie idźmy do szkoły! - zaczęłam się szarpać. Ale to musiało dziwnie wyglądać, haha.

kc! ♥
Offline

Zatrzymał się, stawiając ją na ziemi, jednak trzymał ją za ramiona. - Uspokój się - powiedział, pochylając się i patrząc jej w oczy. - Jak się ogarniesz, to pójdziemy... gdzie tam chcesz. - Wywrócił oczami.

Offline
Josephine Doe
Odetchnęłam głęboko i stanęłam jak wryta w ziemię. Po chwili ciszy zaczęłam śmiać się jak nienormalna.
- Chodźmy stąd. - mówiłam przez śmiech. - Ale nie do szkoły! - podkreśliłam.

kc! ♥
Offline

- Jak się uspokoisz. - Westchnął. Pokręcił głową i rozejrzał się dookoła. - Ale żadnego alkoholu i żadnych dragów - powiedział, patrząc znów na nią i unosząc jedną brew.

Offline
Josephine Doe
- To twoja wina! - założyłam ręce - sam mówiłeś, że mam nie ćpać takich gówien. To wzięłam coś...innego. - wyszczerzyłam się.

kc! ♥
Offline

- Nie to miałem na myśli... - mruknął. Faktycznie, mówił coś takiego. Ech, spierdolił.

Offline
Josephine Doe
- Oj, już za późno! - spojrzałam na słońce, w sensie, na kawałek słońca, bo jakieś małe obłoczki kręciły się tuż obok niego. Po kilku sekundach zasłoniłam oczy ręką, a z oka popłynęła łza. Najpierw robi, później myśli, meh.

kc! ♥
Offline

Zmarszczył brwi, obserwując poczynania dziewczyny. - Chodźmy już stąd. - Westchnął.

Offline
Josephine Doe
- No przecież to proponowałam. - uniosłam wzrok do góry, głowę zostawiając na tym samym miejscu i potarłam oczy. - Gdzie idziemy? - przeniosłam wzrok na chłopaka szczerząc się.

kc! ♥
Offline

- Gdziekolwiek. - Machnął ręką, odwracając wzrok. - Prowadź.

Offline

Przechadzała się londyńską ulicą. W kieszeniach płaszcza trzymała dłonie. Mimo ciepła i tak było jej cholernie zimno. Była zła. I smutna. Rozczarowana. Wszystko naraz.

I love you more than everything, you know? It's not 'just sex'. I fucking love you.
Offline

Z uśmiechem na mordzie przechadzał się ulicą. Chwila... czy on był... wesoły? No, coś w tym guście. Pewnie coś brał, ale znając Gabe'a to wszystko jest możliwe. Może się wyspał, albo jest zadowolony z ferii? Chociaż i tak z pewnością nie ma żadnych planów, jakby tu je spędzić, asdfghjkl.

You're next
Offline

A Heather wręcz przeciwnie. Im więcej myślała, tym bardziej się dołowała. Już miała dosyć tego wszystkiego. Mogła rzucić Canavan w chuj zanim było za późno.

I love you more than everything, you know? It's not 'just sex'. I fucking love you.
Offline

Tak se niechcący wpadł na jakąś lasie, czyt. Heather. Cały uśmiechnięty przywitał się:
- Cześć! - właściwie to wykrzykując.

You're next
Offline